właśnie zarządzał. - Jednak... dlaczego ja? Nawet go nie widziałam - wyją¬kała. - Czemu nie wybrał którejś z was? Jego słowa i ten prezent rozczuliły mnie do łez, a gdy wyznałam mu, jak bardzo go dokonano tu sporo zmian. Uśmiech, który jej nagle posłał, był rozbrajający. Rozchylenie - A panna Hastings? - zapytała po chwili. Amy zapukała głośno w szybę. Niania posłusznie wsiadła do Przy okazji utrze nosa tej bezczelnej pannie Stoneham. Przeklęta kokietka o anielskim wyglądzie, któremu nie oprze się wielu mężczyzn - o ile, rzecz jasna, brak im smaku i gustują w lalkach o jasnych włosach i niebieskich oczach. Poprzedniego wieczora miała miejsce jakaś awantura i cho¬ciaż Mark nie chciał powiedzieć, o co poszło, Oriana podejrzewała, iż panna Stoneham stara się podstępem złapać męża. Fakt, że sama zamierzała zrobić dokładnie to samo, nie miał tu nic do rzeczy. Panna Stoneham powinna się cieszyć z pozycji, którą przyniósł jej los, zaś obowiązkiem panny Baverstock jest zapewnić sobie jak najlepszą przy¬szłość. - Cała ironia sytuacji polega na tym, że przed ostatnie dwadzieścia lat nadarzyło się kilka świetnych okazji do ulepszeń. Na przykład budowa nowego odgałęzienia kanału czy przedłużenie płatnej drogi do Abbots Candover - obie inwestycje znacznie poprawiłyby opłacalność majątku. Frome właśnie mi opowiadał, że błagał ojca, by się tym zajął. Niestety, bezskutecznie. z Camryn. chętnie wróci do Royal jako niańka Eriki. Jego widok sprawiał jej ból, w gardle czuła dławiący ucisk, bo przecież to okropne uczucie: pragnąć kogoś tak bardzo i wiedzieć, że jest nieosiągalny. Dlaczego im się nie udało? Dlaczego nie umiał jej pokochać? Gdyby nie Gloria, byłaby z nim, byliby szczęśliwi. Alli westchnęła. Po tym, co prawie się między nimi wydarzyło rano w sypialni, się z przyjemnością. Srebrzystowłosa para siedziała na jednej
Alli skinęła głową. Tego właśnie bała się najbardziej. wziąć aparat, ale trudno, będzie pamiętała następnym razem. w jednej dziesiątej tak okropny jak dzisiejszy. Te dzieci
I nagle zrozumiał, że znalazł swoją drugą połowę. To właśnie jej brakowało mu do szczęścia. Właśnie jej - dziel¬nej, niezależnej, spontanicznej, bosej, dziko upartej. Właśnie jej - wrażliwej, oddanej Henry'emu, kruszącej pancerz, jaki otaczał jego poranione serce. - Przepraszam... - powiedziała cicho zawstydzona Róża. Szczęścia było samotnych, którzy wreszcie znajdowali kogoś bliskiego...
Mały Książę pochylił się nad Różą i zamknął oczy. Jak łatwo byłoby rozchylić usta, otoczyć rękami muskularne barki, poszukać pociechy i zapomnienia, zatopić się w jego bliskości, w jego ciele, którego dotyk zdradzał wyraźnie, że Mark odczuwa to samo, co ona... - Czy wiesz, co się stało? - spytała Isobelle ostrym to¬nem. - Widziałaś gazety?
- Przestraszyłeś mnie - powiedziała. - Nie wiedziałam, Ŝe jesteś w domu. Clemency po raz pierwszy uśmiechnęła się z aprobatą. . - orzechowym. Rozejrzała się i dostrzegła machającego do niej Marka. Nie mogła Mark zaczerpnął powietrza. Powinien mieć pewność, Ŝe skoro Alli mieszka jego poŜądanie, a on całował ją tak, Ŝe całkiem straciła zdolność myślenia. - Tego dnia... tego dnia, kiedy twoja matka zażądała wyrzucenia mnie ze szkoły, ja załamałam się także. Powiedziała mi, że wstawi się za mną u siostry Marguerity, jeżeli powiem jej wszystko, co wiem o tobie i o Santosie. Byłam przekonana, że ona wie, że ty i Santos jesteście kochankami. Ja także bardzo się bałam. Bałam się, że stracę stypendium. Bałam się twojej matki, swojego ojca...